2 lipca 2013

Od ponad miesiąca mówimy sobie CZEŚĆ, nie wiedząc czy jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. To zdjęcie zostało zrobione w środę, tydzień później zostaję jedynie z Leną, która dołączyła do nas w styczniu. Pożegnania nie są takie straszne, straszne jest uczucie pustki, które odczuwasz, gdy tych osób już nie ma. Gdy nie ma z kim wznosić Polsko-Hiszpańskiego toastu, plotkować w parku po kursie niemieckiego w środowe wieczory, piknikować nad Renem, a niedziele spędzać chodząc od jednego Starbucksa do drugiego. Bo tak właśnie przez ostatnie pół roku wyglądały nasze weekendy, między podróżami, babysittingami i spotkaniami ze szwajcarami. Zawsze znalazł się czas, aby się spotkać, wyjść z domu. Zresztą nie pamiętam kiedy ostatnio w nim siedziałam, moja host rodzina również. Za to barmani witają się z nami na ulicy, a bariści żegnają słowami "do następnej niedzieli!".

Za 10 dni wracam i ja. Przede mną jeszcze jeden weekend, dwa znaczące pożegnania. Niestety czasami zwyczajnie musimy pozwolić ludziom odejść.



Kocham ten kraj, krowy pasące się na zboczach gór przy drodze, ludzi zabawnie k-cha-rczących w dziesiątce dialektów, sieć pociągów i tryliard kolejnych drobiazgów, dzięki którym jestem szczęśliwym człowiekiem, ale... SOMETIMES LOVE IS NOT ENOUGH.

Pozdrawiam :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.