Ponieważ dawno nigdzie nie wyjeżdżałam, a do Szwajcarii to już w ogóle kope lat, odliczam dni jak szalona! Moja ekscytacja jest przeogromna, jako że będą to moje pierwsze święta wielkanocne poza Polską - beż śmingusa-dyngusa i święcenia koszyczków. Niestety moja wiedza o szwajcarskich tradycjach kończy się na złotym zajączku z czekolady, dosłyszałam też coś o rzucaniu jajkami do koszyka w pewnym miasteczku w pięknym Baselbietcie i rekordowych korkach w tunelu Gotthard - tysiące ludzi, w tym i ja, wpadają na genialny pomysł wyjazdu na święta do Ticino lub Włoch :D. Oczywiście automatycznie zostałam od tego odwiedziona i podróż skończy się jedynie na spełnianiu pozostałych marzeń.
Oby tylko pilot nie próbował lądować na jakiejś spektakularnej górze.
A póki co delektuje się weekendem odpoczywając z ziołową herbatką i turbanem na głowie, w pokoju unosi się zapach peelingu kawowo-cynamonowego i rozbrzmiewa piękna muzyka. Jak dobrze mieć trochę czasu wolnego tylko dla siebie :)).
Z zimą odeszły wszelkie zmartwienia, a wraz z nadejściem wiosny pojawiły się pozytywne wiadomości dot. postanowień noworocznych.
Do usłyszenia, adieeeu!