Hoi! Kolejna wycieczka po mojej serowo-czekoladowej krainie marzeń dobiegła końca, zalana łzami, otulona promieniami slonca, odgryzając głowy czekoladowym zajączkom siedzę sobie w moim polskim pokoiku, i śpiewam:
One way, one way, one way ticket~Please.
Dziś tylko kilka zdjęć z drogi do spełnienia jednego z moich marzeń, punktu, który każdy odwiedzający Szwajcarię na pewno ma na swojej liście. Za górami, dolinami i kilkoma lawinami...
Była sobie samotna góra, która według dawnej legendy stworzona była z czekolady z kawałkami migdałów, nugatu i dodatkiem miodku. Góra tak wspaniała, że każdy chciał jej choć raz spróbować. Pewnego dnia, łakoma Prun stanęła u jej stóp, probując ją rozłupać i delektować się przepyszną czekoladą już do końca życia. Wtedy góra skamieniała i zamieniła się w potężnego potwora zabijającego każdego, kto chciałby dostać się do jej słodkiego serca. Prun umarła na cukrzycę.
Szwajcarzy, aby nie kusić losu, do dziś produkują czekoladki w kształcie tej góry ;).*
Ktoś już wie, gdzie Was zabieram :)?
Ciaoo
*historia zmyślona na potrzeby bloga, nie opowiadać dzieciom