3 października 2013






















7°C za oknem? No to dziś o plażach, o tych dzikich, których ponoć już nie ma. Na Krymie są nadal, gdzieś pomiędzy stepem, a radioteleskopem wysyłającym wiadomości do pozaziemskich cywilizacji (bez jaj!).
Spodziewałam się przepięknych widoków, ochów i achów, które zwykle towarzyszą mi w odkrywaniu nowych lądów. Jednak te kilka zdjęć to całe piękno, które potrafiłam odnaleźć w Zaoziernoji (wypiździejewie, na którym wylądowaliśmy) oraz plaży przy jeziorach, w których paćkaliśmy się leczniczym błotkiem i glinką.
Niestety podczas całego pobytu pogoda stricte do plażowania zdarzyła się może RAZ. Słońce świeciło zza chmurek lub nie, lecz wiatry były tak silne, (że zdarzyło się i tornado) że czasem 20 minut na plaży przy ogromnym samozaparciu było apogeum naszych możliwości. Morze zmieniało się zależnie od warunków pogodowych, raz lazur, raz czerń, raz spokojne, raz wzburzone, jednak zawsze przyjemnie ciepłe i pełne kolorowych meduz! Ogólnie rzecz ujmując - lipa. Tym smutnym akcentem kończąc, żegnam się i pozdrawiam!

Cześć :]
Obsługiwane przez usługę Blogger.