17 października 2013


































Jałta, przedostatnie już miasto, które odwiedziliśmy na Ukrainie. Chociaż jedno z ciekawszych i najbardziej charakterystycznych poprzez Jaskółcze Gniazdo i konferencję podczas, której decydowano m.in. o losach Polski, dla mnie było najgorszym podróżniczym doświadczeniem albowiem zachorowałam na zatrucie pokarmowe... Przez dobre pół dnia skupiałam się tylko na utrzymywaniu przytomności, siadając na każdym kamieniu, ławce, krześle. Ale leki w końcu zaczęły działać, wróciła część sił witalnych i na szczęście mogłam fotografować dalej. Stąd też kolejność antychronologiczna. Jałta sama w sobie jest ciekawym kurortem, wyróżnia się. Gdyby nie nękający zewsząd ludzie z ptactwem na rękach powiedziałabym nawet, że fajnie pospacerować tam promenadą i popodziwiać sobie wschodnią modę. Próbowałam też zjeść ryż z małżami i warzywami za całe 17Hrywien, smaczne i tanie. No ale.

W następnym odcinku Odessa i traumatyczne przeżycia. Tymczasem studia czekają, stopa zwrotu sama się nie policzy, bilans sam się nie zrobi.

Pozdrawiam! :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.