12 marca 2015



“Climb the mountains and get their good tidings. Nature's peace will flow into you as sunshine flows into trees. The winds will blow their own freshness into you, and the storms their energy, while cares will drop away from you like the leaves of Autumn.” 





“We are now in the mountains and they are in us, kindling enthusiasm, making every nerve quiver, filling every pore and cell of us.” 



Po niezbyt przyjemnym początku roku nadszedł marzec, a z nim wszystko wróciło do normy. Płuca odetchnęły świeżym powietrzem, oczy nacieszyły się pięknymi krajobrazami, skóra zaznała ciepła promieni słonecznych i mrozu puszystego śniegu, żołądek pysznego ciepłego sera i najwspanialszego na świecie Bündnerfleisch, a moje mózgo-serce duuuuuużo miłości.



Mimo, że wyjazd dotyczył głównie zabaw na stoku, w co wliczam doszkalanie moich zdolności wjazdowo-zjazdowych ze stoków, najważniejsza była dla mnie sama obecność gór. Nie mogę od nich oderwać oczu i nawet gdy stoję na 2521 m n.p.m. pragnę być bliżej.



Pogoda naprzemiennie piękna i bestia, którą pokochałam za puste stoki i puszysty śnieżek. Blask pełni księżyca okazał się najlepszym oświetleniem górskiej scenerii dla spacerów w środku nocy, jak i nocnego saneczkowania, w które ze zdumieniem mogę zaliczyć przemierzanie miasteczka ulicami przed, za i pomiędzy samochodami. 



Gryzonia jest przepiękna, w drodze powrotnej zrobiłam więcej zdjęć z autostrady niż przez caly wyjazd. Była to moja druga wizyta w tym kantonie i mam nadzieję, że nie ostatnia :).
Wspomnienia sprzed dwóch lat:

I co dalej? Dziś zdecydowałam sie na kolejny krok w mojej 'karierze naukowej' i dzieki temu, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem już niedługo wybiorę się w Tatry! :)))

Pozdrawiam Kochani!

Obsługiwane przez usługę Blogger.